Tytułem wstępu

Niniejszym wyciągam "trupa z szafy" jakim był ten blog. Utworzony jakiś czas temu, ale skoro już go mam to po co ma się marnować:)
Nie będę pisać w jakim celu pierwotnie blog powstał, ważne to co tu i teraz. A teraz trochę się dzieje. Są podróże, których nie chcę zapomnieć. Są zdjęcia które chcę pokazać.

wtorek, 12 kwietnia 2011

Poniedziałek:część 3: Ekstaza św. Teresy, pomarańcze, Fontanna Di Trevi, Shopping- czyli coś dla ciała i dla ducha

 Po katakumbach powróciliśmy w okolice Santa Maria della Vittoria, by oddać hołd Berniniemu. Ciemny, barokowy kościółek niepozorny z zewnątrz kryje prawdziwe cuda. Niewykle bogate barokowe dekoracje, sklepienia kapiące złotem, ale tak naprawdę przyszliśmy tu dla Św. Teresy. Rzeźba początkowo ukryta w bocznej nawie dopiero po podejściu bliżej ukazuje swoje piękno. Ciężko uwierzyć, że marmurowe postaci są wyrzeźbione. Wyglądają jak żywe. Podobno anioł w zależności od kąta oglądania albo ma minę groźną, albo się uśmiecha.
Kościół Santa Maria della Vittoria
Ekstaza św. Teresy Berniniego
Urzeczeni pięknem rzeźby wciąż nie możemy się jednak oprzeć...pomarańczom. W końcu Łukaszowi udaje się zerwać owoc. Jako pierwsza degustuję ja... dobrze że nie widzieli mojej miny, bo by nie zjedli. Nie wiem czy drzewka były dekoracyjne, czy jeszcze niedojrzałe. W każdym razie bardziej kwaśnych pomarańczy jeszcze nie jadłam. Ale co tam, prawdziwi Macho się nie krzywią prawda?
W dzielnicy Veneto mieści się jeszcze jeden kościół który zwiedzamy. To kościół Santa Maria della Concezione
Kościół Santa Maria della Conzezione
Zwiedzamy poste wnętrze, po czym udajemy się do naszego celu-krypty czaszek. Pamiętam wyczyn Miśka z Kaplicy Czaszek w Czermnej więc aż się boję co wymysli tutaj. Jednak nie dane nam jest wejść. Pani bileterka bardzo niemiła poburczała po Kasi, która zniechęciła się do zwiedzania.My solidarnie też nie weszliśmy.
Na ulicach Rzymu można spotkać zarówno motory jak i turystyczne dorożki
Szoping
Czaszki czaszkami,niech sobie kości spoczywają w spokoju. Czekają nas w końcu bardziej przyziemne rozrywki. Udajemy się do Hard Rock Cafe, by tradycji stało się zadość.
Obkupieni w koszulki pomału kierujemy się w stronę centrum. Kwirynał na nasze szczęście ( nieszczęście?) obfituje w mnóstwo sklepów. Oczywiście wprawne oko musiało dojrzeć wyprzedaże. Przepadłyśmy :))) Biedny Łukasz, obwieszony aparatami czekał przed przymierzalniami...ma szczęście że tym razem dwie baby wykazały wyjątkowe zdecydowanie. Tę bierzemy i tę. Gdyby tylko nie limit bagażu....

Apropo szopingu- chyba najlepszą lokalizację ma Benetton- vis a vis Fontanny Di Trevi. Którą dziś po raz pierwszy z zachwytem obejrzeliśmy. 
Na zakończenie dnia-Santa Maria Maggiore w oddali-kto by pomyślał że widzieliśmy ją po raz pierwszy dziś rano,a było już tak dawno

Brak komentarzy: