Tytułem wstępu

Niniejszym wyciągam "trupa z szafy" jakim był ten blog. Utworzony jakiś czas temu, ale skoro już go mam to po co ma się marnować:)
Nie będę pisać w jakim celu pierwotnie blog powstał, ważne to co tu i teraz. A teraz trochę się dzieje. Są podróże, których nie chcę zapomnieć. Są zdjęcia które chcę pokazać.

poniedziałek, 27 czerwca 2011

Podróż w czasie-opactwo Villers La Ville

nawa główna kościoła



Planując wyjazd do Belgii przeglądałam mapę w Google Earth i natknęłam się na mnóstwo zdjęć w miejscowości Villers La Ville w pobliżu Brukseli. W ten sposób odkryłam coś co chyba najbardziej nam się podobało w Belgii. Miejsce niesamowite- pochodzące z XII w. ruiny opactwa benedyktynów. Ja się nie znam na konserwacji zabytków, ale jak na mój gust zachowane w doskonałym stanie. Pojechaliśmy tam całą ekipą-dzięki służbowemu autku Basi mogliśmy tam bez problemów dotrzeć. Bo miejsce jest zapomniane przez świat. Bez własnego środka transportu ani rusz. Uzbrojeni w przewodnik,kocyk, prowiant i Bronkę ruszyliśmy w podróż w czasie. Dodam że w rytmie nieśmiertelnej Budki Suflera Szefa... Cóż muszą być jakieś plusy i minusy:)
Gdy dotarliśmy na miejsce dostaliśmy mapki po polsku co znacznie ułatwiło zwiedzanie. Jako, że pogoda była upalna postanowiliśmy zrobić sobie piknik w ruinach. Wzięliśmy zatem cały prowiant, termos, piwka, sałatkę. No tak sałatkę, do której trafiły nasze jaja z Brugii. Cóż mali podróżnicy w postaci sałatki dalej zwiedzają świat:) Na terenie opactwa w oczy uderzyła nas cisza i spokój oraz to, że byliśmy tam praktycznie sami. Oprócz nas może ze trzy grupki zwiedzających (w tym para polaków). Polak pomysłowy jest-więc żeby nie dźwigać tych naszych zapasów znaleźliśmy sobie ustronną i zimną piwniczkę, w której umieściliśmy nasze zapasy. Tak sałatka grzecznie przykryta kocykiem czekała aż pozwiedzamy opactwo. To się inni zwiedzający musieli zdziwić jak zobaczyli zawiniątko:)
A teraz opactwo. W XII w. założył je św.Bernard z Clairvaux. Lata świetności klasztoru przypadają na XII w. Wówczas przebywała tu nawet setka mnichów oraz 300 konwersów. Klasztor posiadał ziemie od Namur aż do Antwerpii. W bibliotece znajdowało się ponad 400 woluminów. Od XVII w od czasów rewolucji francuskiej, kiedy rozwiązano klasztor, opactwo zaczęło podupadać.
Od 1893 r. opactwo jest wpisane na listę zabytków i objęte ochroną konserwatorską. Dziś można uczyć się historii architektury na jego przykładzie. Odsłonięte elementy konstrukcji kościoła i klasztoru pokazują w jaki sposób budowano gotyckie budowle. My najpierw zwiedziliśmy pozostałości klasztoru, biblioteki, spichlerzy, apteki. Najbardziej imponujące jednak są ruiny XII wiecznego kościoła. Jakby żywcem wyjęte ze średniowiecza. Aż się prosi by zwiedzać je po zmroku albo chociaż w brzydką, burzową pogodę. No kto by pomyślał, że sama się proszę o brzydką pogodę! 
z lotu ptaka
 

gotyckie sklepienia


tak wyglądało kiedyś

a tak dziś
ogrody opata
 


W każdym razie nam pogoda dopisała cudownie, zza otworów okiennych zaglądało słoneczko, a wśród murów zamiast chorałów gregoriańskich słychać było tylko śpiew ptaków.
Zdjęcia trochę podrasowałam-piękna pogoda nie zapewniła mrocznego klimatu, o który aż się prosiło w tym miejscu.