Tytułem wstępu

Niniejszym wyciągam "trupa z szafy" jakim był ten blog. Utworzony jakiś czas temu, ale skoro już go mam to po co ma się marnować:)
Nie będę pisać w jakim celu pierwotnie blog powstał, ważne to co tu i teraz. A teraz trochę się dzieje. Są podróże, których nie chcę zapomnieć. Są zdjęcia które chcę pokazać.

wtorek, 26 kwietnia 2011

Będę was na rękach nosił - czyli obietnice Macho nocą

 Pisząc tego posta dopiero zdałam sobie sprawę jak długi i bogaty w wrażenia był czwarty dzień naszej podróży. Od rana zdążyliśmy pośmiać się z Macho, zwiedzić Colosseum, wejść na wzgórze Celius ( kościoły San Clemente i Santi Quattro Coronati), obejrzeliśmy Forum Romanum, powłóczyliśmy się po Palatynie, dotarliśmy do Term Karakalli, zrobiliśmy wieczorem zakupy. Nie wiem skąd mieliśmy siły,  by wieczorem wypięknić się, wziąść piwko i iść w miasto... Absolutnie nie żałuję.
Wielokrotnie podczas pobytu cieszyliśmy się z lokalizacji naszego lokum. Jednak dopiero wieczorem okazuje się jak bardzo przydatne jest mieszkanie w samym centrum. Nie byliśmy związani żadnym metrem ani autobusem ( oprócz kursów nocnych autobusów metro pracuje tylko do północy). Mogliśmy swobodnie i bez żadnych obaw o aparaty czy własne życie spacerować po okolicy. Dobrze że nie zdecydowaliśmy się na inne mieszkanie które położone było dużo mniej dogodnie w nieciekawej nocą dzielnicy. 
Ale wracając do opisu nocnej wycieczki-opuściliśmy apartament i "na czuja" udaliśmy się w miasto. Coś niesamowitego spotkało nas po jakichś 10 minutach od wyjścia- Łukasz zauważył że za rogiem jest jakiś ruch, coś się dzieje, ktoś fleszem błyska. Wiele nie musieliśmy się zastanawiać by tam pójść. Jakie było nasze zdziwienie, gdy tym czymś co przyciągnęło tłumy była Fontanna Di Trevi!! Nie ma to jak wpaść na najsłynniejszą fontannę ot tak, przypadkiem:D Oczywiście nie odmówiliśmy sobie sesji foto. Fontanna mnie nie przestaje zadziwiać. Nie mogę się zdecydować kiedy bardziej mi się podoba- w dzień czy w nocy. Ludziom niestety też. Następnym razem jak będziemy w Rzymie mam niecny plan zwiedzania miasta  o świcie. Już ja tak zaplanuję pobyt by w dzień móc odsypiać a Rzym zwiedzać w  godzinach późnonocno-wczesnoporannych. Może o 4 jest szansa na mniejszy tłok przy fontannie?
Gdy już nasyciliśmy oczy Fontanną Di Trevi przeszliśmy w kierunku Panteonu, ale najpierw wpadliśmy "przypadkiem" na kolejną starożytność. Mianowicie przy  Piazza Di Pietra jeden z budynków (mieszczący Chambers of Commerce,- Izbę Gospodarczą) ma niesłychaną fasadę - portyk z dawnej Świątyni Hadriana. 
Świątynia Hadriana
Świątynię wybudował syn cesarza Hadriana w 145 r n.e. Zaś w 1879 roku ruiny świątyni zostały wkomponowane w nowobudowany budynek. 
Kolejnym cudeńkiem jest Panteon. Który równie niesamowicie wygląda nocą jak za dnia. Plac przed Panteonem tętni życiem również teraz. Ludzie przesiadują w knajpkach nad speghetti i winkiem. Uwielbiam nocne życie Rzymu.
Chwila zadumy, słit focia Panteonu i idziemy w drugie miejsce w Rzymie gdzie czuję się zdecydowanie dobrze- Piazza Navona.
Wiem że takich nocy mi brakowało w Pradze-wieczór początkowo chłodny po wypiciu dużego piwa zrobił się zadziwiająco ciepły:) Nie wiedzieć czemu Piazza Navona będzie mi się kojarzyć z piciem...
Fontanna czterech rzek Piazza Navona
Jeśli każda fontanna w Rzymie jest tak pięknie podświetlona to wiem już po co wrócę do tego miasta
Czyżby polscy górale? wyglądają jakoś znajomo:) ( zdjęcie robione ukradkiem, stąd jakość)
Hipolit też nocą z nami pił, a co!
Bavaria we Włoszech? czemu nie:)
Fontanna del Nettuno
Nocą kursują głównie taksówki
Duża Bawaria wypita na Piazza Navona pod fontanną - efekt jest taki, że przekraczałam nieprzekraczalne. A ściślej barierki oddzielające fontannę- po pifku jakoś tak łatwiej było podejść za barierkę:) 
Mamy ambitny plan udać się na Watykan. Docieramy do nabrzeża. Tu pada szlachetna obietnica. Ktoś miał nas na rękach nosić i co? Ja się pytam jak Macho spełnił obietnicę? Owszem nabrzeże okazało się błotniste, zamulone, nie na Kasi obcasiki i mój zamsz.... Szybko więc się ewakuujemy. 



Na moście prowadzącym do Zamku Św. Anioła zrozumiałyśmy że na Watykan nie dotrzemy za żadne skarby. Z prostej i prozaicznej przyczyny-duże piwo może i było smaczne, ale pęcherz ma na ten temat swoje zdanie. Tylko Misiek zabrał aparat i dziarsko podążył na sesję foto. Ja rozumiem, że rzeźby na moście są piękne, ale nasz pęcherz!!!! Daj tu babie piwo a potem chłopu aparat... Powrót do domu był dramatyczny. Ale na szczęście sympatyczna włoszka przypomniała sobie angielskie słówka i mieszaną włoszczyzno-angielszczyzną wskazała kierunek do przystanku autobusowego naszego autobusu. Nie ma to jak zostać "napadniętą" przez kogoś przypilonego potrzebą. Cóż już tak mam że jak trzeba to nie zapominam języka (migowo- angielsko-włoskiego hihi) w gębie. No ale dzięki temu złapaliśmy cholernie pełny autobus i dotarliśmy do domu. W autobusie spotkaliśmy zaś pewną paniunię która leciała z nami samolotem do Rzymu. Z Kasią miałyśmy nie lada satysfakcję że laska w samolocie mająca dla siebie 3 miejsca zarezerwowane (widać lubiła przestrzeń)  tutaj musiała gnieść się w nieludzkim ścisku:)