Tytułem wstępu

Niniejszym wyciągam "trupa z szafy" jakim był ten blog. Utworzony jakiś czas temu, ale skoro już go mam to po co ma się marnować:)
Nie będę pisać w jakim celu pierwotnie blog powstał, ważne to co tu i teraz. A teraz trochę się dzieje. Są podróże, których nie chcę zapomnieć. Są zdjęcia które chcę pokazać.

czwartek, 23 czerwca 2011

Najpierw strzelaj potem zwiedzaj - koronki, frytki i podróże jajek w Brugii

Brugia Grote Markt

Brugia. Miasto kanałów, koronek, czekolady.
Miasto turystów, frytek i malowniczych zaułków.
Basia gorąco polecała wyprawę do Brugii. Nie pozostało nam nic innego tylko wsiąść w pociąg. A z tym pociągiem to było tak: już wcześniej odkryliśmy bilet 10-przejazdowy. Wystarczyło tylko wpisać swoje dane, datę i miejsce do którego się jedzie. Proste prawda? Żeby tylko, moi kochani znajomi jak to w polskiej naturze bywa postanowili wykorzystać, że wcześniej za często biletów nie sprawdzali i postanowili że wypiszą bilet dopiero jak zobaczą konduktora na horyzoncie. Już to widzę, nawet ze studencką prędkością pisania nie da rady wypisać wszystkiego w takim tempie. Po prostu pomysł genialny, ale niewykonalny. W związku z czym zaparłam się zadnimi łapami-takie kombinacje to beze mnie! Po zażartych dyskusjach pojechaliśmy legalnie na wypisanym bilecie.
dobrze mieć pomocnika na koźle
niby średniowieczny relief...
...ale co tu robi wiertarka?
plątanina uliczek
urokliwe kanały
mistrz drugiego planu-bo uśmiech zawsze trzeba mieć na twarzy
w mieście koronek nawet mapa jest z koronki,
 niestety ktoś zrobił dziurę ( nie my!!)
każdy zajął się tym co lubi
W Brugii cała starówka wpisana jest na Listę Światowego Dziedzictwa Unesco. Przy dworcu jest informacja turystyczna, gdzie zaopatrujemy się w mapki i ruszamy w drogę. Miasteczko jest niesamowicie urokliwe. Kanały po których pływają kaczki, łabędzie i motorówki. Z tej ostatniej nawet skorzystaliśmy. 
Najpierw jednak  idąc plątaniną uliczek dotarliśmy do XIII wiecznego kościoła Najświętszej Marii Panny. Turystów przyciąga do niego niepozorna figurka Matki Boskiej. Jest w niej jednak coś niezwykłego- to jedyna rzeźba Michała Anioła znajdująca się poza Włochami.
Rzeźba Madonny  z Dzieciątkiem Michała Anioła
Wnętrze kościoła NMP
Na Grote Markt oglądamy średniowieczne hale targowe i ratusz z wieżą, którą tradycyjnie zdecydowaliśmy zwiedzić tylko z zewnątrz:) 
Trochę kłopotu przysporzyło nam zlokalizowanie Bazyliki Świętej Krwi. Niby zaznaczona na mapie, ale tak niepozorna, że ciężko tam trafić. Znajduje się tam fiolka w której podobno jest krew Chrystusa. Hmm kto wie? W Bazylice od górnych kaplic bardziej zachwyciły nas romańskie podziemia. Klimat niesamowity.
A to już Bazylika Świętej Krwi
 (zdjęcie zrobione z ukrycia)

I w podziemiach

Kasia miała wenę na artystyczne zdjęcia

and making off
Bitwa na aparaty w Ratuszu



Asia tylko musiała pięknie wyglądać i pozować
W Brugii poszliśmy na pyszne frytki. Nie wiem czy to skutek majonezu (tak tak majonezu), który dodają do frytek, ale nasza etatowa animatorka kultury wymyśliła jak nam zająć czas przy posiłku. A mianowicie, jako przykładni turyści wzięliśmy ze sobą na wycieczkę gotowane jajka. Jajka nie miały wzięcia (przegrały z frytkami), dlatego Kasia wręczyła każdemu mazaczek i tak oto narodziły się Wawrzyniec, Zenek i spółka:) Odtąd zwiedzały z nami Brugię. 
Udawać duchy w zamku ok, ale jeździć z malowanymi jajkami? Wariaci.
Jak już wspomniałam przechodząc obok kanałów upatrzyliśmy sobie przystań skąd zdecydowaliśmy się na rejs łódką. Zaopatrzeni w Stelle Artois zasiedliśmy sobie cichutko na rufie. Mieliśmy niesamowite szczęście trafić na przesympatycznego pana kapitana. Na początku nie wiedzieliśmy czy na takiej łódce wolno pić piwo. Ale jesteśmy w Belgii! Pan zapytał tylko po angielsku, czy to piwo? Pochwalił że to dobry wybór na rejs:D Uwielbiam Belgów. Rejs był bogaty we wrażenia-każde z nas z przyjemnością oddało się fotografowaniu, tudzież kręceniu filmów, Pan kapitan opowiadał anegdotki o Brugii, a jaką frajdę sprawiało mijanie się z innymi łódkami:) Mieliśmy ubaw jak dzieci. Rejs zdecydowanie za krótko trwał:(
ten to ma życie
nasza wesoła łajba
Asia uważaj na głowę

Wpływ Stelli odczuliśmy zadziwiająco szybko, skutkiem braku toalet w mieście poszliśmy... na następne piwo- w końcu w knajpce będzie wc... Każdy powód by iść na piwko dobry:) Zasiedliśmy przy barze, każdy otrzymał kartę. Nie nie kartę, KSIĘGĘ z menu. Trafiliśmy do knajpy Cambrinus, gdzie serwują ze 400 gatunków piwa. Każdy typ w innej szklance. Jak oni się w tym łapią? Tradycyjnie każdy wziął co innego. A nazwy mają równie ciekawe jak smaki. Zaspokoiwszy pierwsze potrzeby znów zapuściliśmy się w gęstwinę uliczek. Na swej drodze spotkaliśmy grupkę rodaków również na własną rękę zwiedzających Belgię. Miło tak usłyszeć polski język w wyludniającej się wieczorem Brugii.
W drodze powrotnej do domu nasze malowane jajka oglądały świat zza okien pociągu...
Wieczorem by zachować klimat obejrzeliśmy "Najpierw strzelaj potem zwiedzaj". Nie wiem kto przetłumaczył w ten sposób angielskie "In Bruges". niewiele mogę powiedzieć o filmie, bo zdecydowałam odespać zaległości, ale reszta nie była zachwycona. Cóż Brugia w naturze urzeka, a film raczej nie miał na celu pokazywać piękna uliczek...
Kozel na zaspokojenie pragnienia
Podróże jajek:)
A na deser... oczywiście czekoladowe:)