Tytułem wstępu

Niniejszym wyciągam "trupa z szafy" jakim był ten blog. Utworzony jakiś czas temu, ale skoro już go mam to po co ma się marnować:)
Nie będę pisać w jakim celu pierwotnie blog powstał, ważne to co tu i teraz. A teraz trochę się dzieje. Są podróże, których nie chcę zapomnieć. Są zdjęcia które chcę pokazać.

czwartek, 26 stycznia 2012

Dzień wrażeń w Malme- czyli wiem czego chcę od życia

czyżby Bałtyk?
Opis pierwszego dnia podróży do Szwecji zakończyłam w dzielnic Vastra Hammen. Gdybym nie przerwała post byłby nieznośnie długi:). Naszym celem tego dnia było morze oraz Turning Torso. Turning Torso to niezwykły, skręcony wieżowiec, symbol Malme i Skanii. Stoi w portowej dzielnicy, otoczony ultranowoczesną dzielnicą mieszkalną. Kameralne apartamentowce, pod blokiem parking dla luksusowych samochodów, obok zaś przystań jachtowa i zacumowane eleganckie jachty. Cóż życie o jakim można na razie tylko pomarzyć. W zasadzie do wyjazdu do Szwecji byłam przygotowana tak na 3 z plusem. Jak na mnie i moje możliwości:) Nie wiedziałam czego się tak naprawdę spodziewać po Vastra Hammen. Nie miałam bladego pojęcia, że zastaniemy tu coś tak fantastycznego.
Pod Turning Torso spędziłyśmy trochę czasu. Niestety nie można wejść do środka nie znając nikogo z mieszkańców - to "zwykły" apartamentowiec mieszkalny. Szkoda, bo nie ma w Malme możliwości podziwiania widoków z góry, Turning Torso nadawałby się do tego doskonale. Otaczająca budynek luksusowa dzielnica uświadomiła mi o czym marzę i do czego bym chciała w życiu dojść;) Niezwykle atrakcyjnie wyglądał nasz Bałtyk widziany z  drugiej strony morza. Ma jakiś taki bardziej błękitny kolor albo mi się wydaje. 
 
Z jednej strony nowoczesne- z drugiej w otoczeniu natury-idealna symbioza
Posiedziałyśmy chwilę na molo, pobujałyśmy się na hamaku (tak tak szwedzi na placach zabaw mają hamaki). Po czym poszłyśmy na pobliską promenadę. Tak się złożyło że była to niedziela, więc mieszkańcy Malme wyszli z pieskami na spacer lub po prostu na przechadzkę nad morze w promieniach wrześniowego słońca. Oj błogi to był dzień. Obejrzałyśmy dziwną budowlę na molo, w której kryła się restauracja oraz... sauna.

Proszę Państwa oto Oresund
Z tej części wybrzeża roztacza się doskonały widok na inny symbol Skanii. Most Oresund. Jest wielki, łączy Szwecję z Danią zapewniając alternatywę dla połączeń promowych. Później miałyśmy okazję nim jechać i jakie było nasze zdziwienie, gdy okazało się, że nie jest w całości ponad wodą, tylko po minięciu mniej więcej połowy długości schodzi pod ziemię i po stronie duńskiej stanowi już tylko tunel. W każdym razie ze szwedzkiej strony wygląda zjawiskowo. No i nie trzeba mieć sokolego oka, by zobaczyć wybrzeża Danii. Niestety nie miałyśmy czasu, by spędzić tu cały dzień więc grzecznie pożegnałyśmy morze i  przeszłyśmy się dalej spacerkiem w kierunku centrum. Tu pora roku dała o sobie znać ogrody w okolicy Malmohus (zamek z XV wieku) w Kungsparken zwiedzałyśmy już w promieniach zachodzącego słońca Najpiękniejszy zachód słońca w Szwecji będzie nam jeszcze dane zobaczyć za kilka dni, w Landskronie. 
Wieczorem w naszym hostelu miałyśmy parę sympatycznych sytuacji m.in. ze starszą szwedką (tak około 70-tki) która miała wielką potrzebę pogadania sobie. Jakoś nikt nie miał ochoty odpowiadać na dociekliwe pytania, każdy kto mógł szybko się ewakuował z pola rażenia staruszki. Na nas tez niestety padło. Nieznajomość szwedzkiego nas niestety nie uratowała, bo pani błyskawicznie przeszła na angielski. Co ciekawe hostele kojarzyły mi się z ludźmi młodymi, a tutaj korzystała z nich zarówno młodzież, jak i ludzie w sile wieku, czy nawet wspomniana stara, ale jara babcia. W hostelu miałyśmy też do czynienia z ciekawą współmieszkanką pokoju (był 6 osobowy). Kobieta tez nie pierwszej młodości, jej atrakcyjność też można by poddać w wątpliwość. Dlaczego o tym wspominam? Bo pani wstawała w środku nocy, czasem wcześniej, czasem później, ubierała się i szła w noc. Kto wie czy to było lunatykowanie, czy seks-turystyka?Do dziś nie rozwikłałyśmy zagadki.
Niesamowicie niskie chmury w porcie

Latarnia morska w porcie,a  kto się przyjrzy dokładnie, dostrzeże Turning Torso
Nawet stateczki holownicze wzbudzały mój zachwyy

Zdaje się, że na tych okrętach było muzeum
 
Dla rowerów oczywiście gładziutko:)

róża wiatrów

Turning Torso coraz bliżej

Latarnia morska

Myślę że ten może być mój!

Jacht w Vstra Hammen
Tak, my o suchym chlebie...

w porcie

meduzy w Bałtyku??
Port Vastra Hammen
I znów zapowiedź Turning Torso


Malme- raj

Było naprawdę cieplutko

Vastra Hammen

Jakby ktoś nie wiedział, Alfy parkują tam na lewo


W nowoczesnej dzielnicy nie mogło zabraknąć skyte parku

Turning Torso w Vastra Hammen
jak wyżej symbol Malme

wakacje w Skanii

o sielską atmosferę zadbały kaczki w Vastra Hammen

Jeśli ktoś nie wierzył, że nie mają firanek- voila!

domy mieszkalne w Vastra Hammen

prawie jak Titanic, i widok na Oresund

molo i Bałtyk
Bałtyk i dla dociekliwych- brzegi Danii
ładny ten Bałtyk, ładna ta Skania
 

Molo, a na molo sauna
Szwecja to trochę kraj kontrastów

gdzieś na ulicach Malme
Po co rowerzyści mają się męczyć?

środa, 25 stycznia 2012

Pierwsze kroki po Malme

Lilla Torg. Tak mniej więcej sobie wyobrażałam Szwecję

Obudziło nas słońce. Na to nie byłyśmy zupełnie przygotowane. Jadąc jesienią do Skandynawii miałyśmy wizję wiatru i prawie syberyjskich chłodów. A tu niespodzianka, cieplej niż w Polsce! Ja się tam wcale nie obrażę. Utartym wczorajszej nocy szlakiem udałyśmy się do centrum miasta. Jak zwykle największą uwagę przykuły wystawy sklepowe. Zwiedziłyśmy w dziennym świetle Lilla Torg i Stortoget.
 Co mnie zaskoczyło? To rowerzyści. Rowerzyści i jeszcze raz rowerzyści. Tak dużej liczby rowerzystów nie widziałam nigdy w życiu. No może na Toru de Pologne:) Tutaj niezależnie od wykonywanego zawodu ludzie preferują poruszanie się na rowerach. I tak: mamy paniusie na obcasikach w eleganckich płaszczykach, dystyngowanych panów w szaliczkach, niezwykle barwną młodzież, wszelkiej maści studentów oraz babcie. Nie przeszkadzają ani eleganckie ubrania ani wąskie spódnice. Co dziwne szwedzi przypinają swoje rowery, choć nie zawsze. Najciekawsze jest spersonalizowanie rowerów. Każdy pojazd jest specjalnie udekorowany przez właściciela. Pełno jest rozmaitych sztucznych kwiatków w koszykach, miśków, wstążek, rowery mają specjalne przeciwdeszczowe pokrowce na siodełka. Przeważają rowery miejskie, holenderki, mało jest typowych u nas rowerów górskich. Mogą sobie prowadzić zdrowy tryb życia- wszystkie ulice są wyposażone w pasy do jazdy dla rowerów. Są gładkie, zero kostki brukowej, przy światłach specjalne drabinki, by rowerzyści nie musieli zsiadać z rowerów, zero progów. Oj daleko nam do takich warunków. Tak apropo tych ich gładkich ścieżek rowerowych- parę razy mało by mnie rower nie zabił, gdyż z upodobaniem właziłam na te gładkie ścieżki rowerowe zamiast iść jak człowiek po chodniku...
Jeden z wszechobecnych parkingów dla rowerów
W każdym razie rowery są wszędzie. A najlepsze są wielkie parkingi dla nich. Największy widziałyśmy umiejscowiony na wodzie w okolicy dworca kolejowego. 
W ogóle dziwiłyśmy się wielu rzeczom. Drzwi które otwierały się w sklepach na fotokomórkę... No ale na głowę biją te niezasłonięte okna. W skrajnych przypadkach na parterze umieszczane były tylko różne zasłonki czy parawany w dolnej połowie okna.
Pierwszy dzień poświęciłyśmy na zwiedzanie Malme. Dotarłyśmy do portu. Najpierw była degustacja kawy z Brandonem w porcie przeładunkowym handlowym. Potem doszłyśmy do najfajniejszej i najbardziej chyba zaskakującej dzielnicy Vastra Hammen. W zasadzie dotarłyśmy tam idąc za widocznym z oddali Turning Torso. 

urokliwy LillaTorg
Mój ulubiony mur pruski
 
Na Stortoget
Powiew morza
Podstawą zwiedzania jest zorientowanie się w funkcjonowaniu dworca
Budynki portowe w starym stylu
Kawa z Brandy... na rozgrzewkę

Nie patrzymy na modelkę tylko na Turning Torso:)

Na koniec znak, że zbliżamy się do morza