Tytułem wstępu

Niniejszym wyciągam "trupa z szafy" jakim był ten blog. Utworzony jakiś czas temu, ale skoro już go mam to po co ma się marnować:)
Nie będę pisać w jakim celu pierwotnie blog powstał, ważne to co tu i teraz. A teraz trochę się dzieje. Są podróże, których nie chcę zapomnieć. Są zdjęcia które chcę pokazać.

czwartek, 1 września 2011

Katedra, Jozefow, Wyspa Kampa i dylematy motoryzacyjne w Pradze

Katedra Św. Vita
Kolejny dzień w Pradze wciąż bez karty muzelnej- rozpoczęliśmy od zwiedzenia Katedry św. Wita. Tym razem pojechaliśmy metrem do stacji Małostrańska. Tu powitał nas znajomy akcent- w ogrodach na Malostrańskim Namesti- byłą wystawa poświęcona Solidarności. Hmm jakoś tak milej nam się zrobiło:)
Tym razem na Hradczany dotarliśmy Starymi schodami zamkowymi. Po drodze zlokalizowaliśmy wejście na Złota Uliczkę. Tak na przyszłość. 




 Katedra Św. Wita jest ogromna. Wielka. Imponująca. Gotyk to chyba mój ulubiony styl jeśli chodzi o kościoły. W gotyckich katedrach widać potęgę jaką musieli mieć ówcześni fundatorzy. W Praskiej największe wrażenie zrobiły na mnie chyba liczne zdobienia na zewnątrz- rzygulce, maszkarony i gargulce. Oj muszę się wybrać do Paryskiej Notre Dame...
Wnętrze natomiast zaskakuje jasnością, jest naprawdę wielkie. No i można tu robić bez problemów zdjęcia. Jak ja to lubię. 
niekończące się malownicze zaułki
 



Korzystając z uprzejmości Pana Słupka zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie
 Zwiedziliśmy katedrę i poszliśmy przez urokliwą Małą Stranę w kierunku Wzgórza Petrin. Co prawda tego dnia na wzgórze nie wjeżdżaliśmy, ale obejrzeliśmy sobie dzielnicę ambasad i pałaców.  Zeszliśmy na Wyspę Kampa do nabrzeża oraz dotarliśmy do Muzeum Franza Kafki, przed którym stoi dziwaczna rzeźba dwóch siusiających wprost do mapy Czech mężczyzn.

Kontrowersyjna rzeźba przed Muzeum Franza Kafki
 Przeszliśmy jak zwykle tłocznym Mostem Karola na drugi brzeg rzeki, by ruszyć na podbój Josefowa. Co prawda podbój to trochę za dużo powiedziane, bo buty spłatały psikusa i postanowiły obetrzeć nogi akurat wtedy... Cóż Synagogę i Cmentarz Żydowski sobie darowaliśmy i obejrzeliśmy jedynie z zewnątrz. Byłam w Synagodze na krakowskim Kazimierzu i muszę przyznać, że ta religia jest mi kompletnie obca i chyba zwiedzanie synagog to nie to co lubię najbardziej.
Na koniec dnia zlokalizowaliśmy ulubiony lokal Łukasza ( a od tej pory wizyty w nich staną się dla nas małą tradycją na wyjazdach)-Hard Rock Cafe. Dotarliśmy również do polecanej Havelskiej Koruny, ze specyficzną formą zamawiania posiłków. Lecz pora późno-popołudniowa nie była najlepszą na stołowanie się tam-dlatego postanowiliśmy koniecznie wrócić innego dnia.
Co nas w Pradze nie przestawało zadziwiać to ilość drogich, dobrych samochodów na ulicach. W życiu w przeciągu tak krótkiego czasu nie widziałam tylu pięknych samochodów....
Dylemat....