Tytułem wstępu

Niniejszym wyciągam "trupa z szafy" jakim był ten blog. Utworzony jakiś czas temu, ale skoro już go mam to po co ma się marnować:)
Nie będę pisać w jakim celu pierwotnie blog powstał, ważne to co tu i teraz. A teraz trochę się dzieje. Są podróże, których nie chcę zapomnieć. Są zdjęcia które chcę pokazać.

wtorek, 14 lutego 2012

Śladami Kurta Wallandera-Ystad

Mur pruski, malownicze zaułki. Nie nie jesteśmy w Pradze:))


 Poprzedni wieczór zakończyłyśmy oglądaniem,a  jakże, Wallandera! Na szczęście w  tv leciała wersja po angielsku ze Szwedzkimi napisami. Cóż innego nam pozostało, jak jechać do Ystad. W końcu fascynacja szwedzkimi kryminałami zawiodła nas do Skanii.
Najpierw wizyta na dworcu. Tu po raz pierwszy zaczęłam się zachwycać szwedzkim sytemem transportowym, który pewnie jeszcze nie raz bedę wychwalać. Jak to jest możliwe by cały region miał  ujednolicony transport (metro, autobusy, tramwaje i pociagi)? Nasze KZKGOPy i inne MZK mają problem się dogadać, a jak widać wcale nie jest to takie trudne. Oczywiście nie obyło się bez pomocy przy Ticketmachinie, ale specjalna osoba czuwała w pobliżu i pomagała nabyć właściwy bilet. Zakupiłyśmy później specjalną kartę na transport którą wystarczyło tylko doładować. Fajne było zwłaszcza to, że w cenie biletu na pociąg był nie tylko dojazd do miasta w wybranym zakresie stref, ale też zdaje się 1,5 godz. możliwość poruszania się w mieście autobusami. Skorzystałyśmy z tego, a jakże:) Wiecej informacji na stronie Skanetrafiken.
Dziś padło na Ystad. Pierwszy raz w szwedzkim pociągu, pierwszy raz szersze spojrzenie na Skanię, na to jaka ona jest płaska. 
Ystad - centrum miasteczka

To miejsce pamiętam z filmu:) Wallander zdaje się był tu na randce

Za każdym załomem muru krył się malowniczy zakątek

Takie uliczki lubię

Ystad

Szukamy śladów Wallandera

I znowu akcent filmowy- siedziba Ystad Allehanda - miejscowego dziennika
 Ystad zaskoczyło. Bardzo. Każdy oglądając film, czy serial ma swoje wyobrażenie miejsca akcji. Ja nie wiem czemu,a le miałam wrażenie, że jest to trochę bardziej nowoczesne miasteczko. A tu niespodzianka, urokliwa starówka. Pełno malowniczych uliczek i zaułków. Wszędzie wokół mój ulubiony mur pruski. Ma się wrażenie, że to taka Złota Uliczka w rozmiarze XXL. Oj pięknie musi tu wyglądać w pełni lata. Trafiłyśmy na deszczową pogodę, co wcale nas nie zniechęciło. W końcu większość akcji Wallandera toczy się w deszczowych, ciemnych sceneriach. 
Jak tylko wysiadłyśmy z pociągu trafiłyśmy na informację turystyczną. Zakupiłyśmy piękne pocztówki. Ja się tu produkuję z angielskim, a jedna z pań mówiła po polsku. Do informacji turystycznej poszłyśmy nie tylko po darmowe ( mnóstwo...) ulotki i mapki. Upatrzyłam sobie wcześniej leżące jakieś 16 km od miasta miasteczko Kaseberga. Znajdują się tam Ales Stenar niesamowite menhiry podobne do Stonehenge. Były niezwykle kuszące i nawet trudna do wymówienia nazwa Kaseberga (do dziś nie wiem jak bardzo kaleczyłam ją, próbując wytłumaczyć dokąd chcemy dojechać) nas nie zniechęciła. Przekonała nas pogoda. Deszcz był na tyle zniechęcający, że odpuściłyśmy. Przynajmniej jest sensowny powód by tu wrócić i pokazać to miejsce Łukaszowi.
Namacalny dowód, że kręcono tu Wallandera
Ystad - dworzec kolejowy. Wygląda znajomo?

 Na stacji kolejowej, a przynajmniej przed budynkiem dworca kręcono parę scen z Wallandera. A miły pan w okienku zagrał nawet epizod. O tym, że miasto występowało w serialu przypomina gablotka na malutkim dworcu kolejowym.
Ystad to też duży port przeładunkowy i terminal promowy

Nieco industrialnie

 Deszczową pogodę przeczekałyśmy w okolicy nowoczesnego terminala oglądając promy odpływające z nabrzeża.
Może prom do Polski?

Królowa Śniegu? W Szwecji to jakoś nie dziwi...
Niestety deszczyk nieco pokrzyżował nam plany
 Do Malme wróciłyśmy dosyć wcześnie. Dlatego też skorzystałyśmy z dobrodziejstw biletu i najpierw wybrałyśmy się autobusem do muzeum i fabryki czekolady. Nie wiem jakim cudem nie mam stamtąd żadnego zdjęcia. Hmm brak weny? Czy po prostu zmęczenie? Potem już spacerkiem przez dziwną arabską dzielnicę dotarłyśmy do Wesołego Miasteczka, które o tej porze roku nie wyglądało zbyt zachęcająco.

Nieco opuszczone Wesołe Miasteczko
Przypominając, że jesteśmy w Szwecji - taki mały parking dla rowerów

W Malme wstąpiłyśmy jeszcze do fabryki czekolady