Tytułem wstępu

Niniejszym wyciągam "trupa z szafy" jakim był ten blog. Utworzony jakiś czas temu, ale skoro już go mam to po co ma się marnować:)
Nie będę pisać w jakim celu pierwotnie blog powstał, ważne to co tu i teraz. A teraz trochę się dzieje. Są podróże, których nie chcę zapomnieć. Są zdjęcia które chcę pokazać.

wtorek, 20 września 2011

A po burzy przychodzi dzień

Zwiedzania Pragi ciąg dalszy:
Wzgórze Petrin. Z daleka widać wieżę z daleka przypominającą Wieżę Eiffla. Cóż na razie mój syndrom paryski pozostaje niewyleczony- Wieża Petrin jest jedynie namiastką francuskiej koleżanki. 
Na Wzgórze Petrin dostajemy się jak rasowi turyści-wjeżdżając kolejką:D A co sobie będziemy nogi zdzierać-trzeba je oszczędzać przed wspinaczką na wieżę. 
Na samym wzgórzu znajduje się sporo ciekawych obiektów. Labirynt luster, w którym czujemy się jak dzieci, Obserwatorium Astronomiczne, do którego mamy zniżkę na wstęp. Niestety jak to w czeskim filmie bywa-mimo zbliżającej się godziny otwarcia Obserwatorium pozostaje głucho zamknięte i musimy obejść się smakiem. Cóż gwiazdy nie zając nie uciekną.
Gubałówka?, nie Petrin!
Jak ja lubię takie uliczki
Wdrapujemy się więc na wieżę. Wejście po 299 stopniach jest o tyle ułatwione, że są dwie klatki schodowe-więc nie trzeba się wciąż mijać z osobami schodzącymi z wieży. Wieża ma 60 m, ale i tak jest imponująca, a wejście na samą górę okupujemy lekką zadyszką. Z góry jednak widoki rekompensują trudy wejścia. Dobrze, że tym razem mamy ze sobą zoom.Misiek jest w siódmym niebie. A faktycznie widać stąd pięknie całą Pragę. Miejsca, które już zobaczliśmy-Hradczany, Dachy Małej Strany, Most Karola i Stare Miasto. A także odległą Wieżę Telewizyjną na Żiżkowie, czy dalekie dzielnice mieszkalne (widać nawet pałac Trojski- w sąsiedztwie którego była nasza dzielnica). Jak na dłoni widać stąd również największy stadion piłkarski na świecie-na Strahovie.
 
Wieża Eiffla?, nie Petrin!
Katedra św. Wawrzyńca

Hradczany, w tle "nasza" Troja
Starówka

Most Karola
Stadion na Strahovie
 Po zejściu z wieży posiedzieliśmy jeszcze chwilkę na parterze w której mieściła się restauracja, by przeczekać gromadzące się wokół chmury. Cóż każda okazja by napić się piwa jest dobra.
Urokliwa dróżka prowadząca ze Wzgórza Petrin do Klasztoru na Strahovie
Miśki
Gdy już co nieco się pokrzepiliśmy przeszliśmy malowniczą drogą z widokiem na Hradczany na Strahov. Tu zdecydowaliśmy się zapłacić ekstra wstęp do słynnej klasztornej biblioteki. Nie powiem bym była rozczarowana, ale jako fanka Eco i Imienia Róży miałam nieco inne wyobrażenie klasztornej biblioteki. Cóż następnym razem się po prostu przed wizytą podszkolę i nie będzie zdziwienia.Tu królował przepych, barok i rokoko.Wpisana na listę dziedzictwa UNESCO biblioteka jest co prawda dostępna dla zwiedzających, ale jej najpiękniejszą salę można oglądać tylko zza barierki w drzwiach. Cóż szkoda że tak niewiele można zobaczyć. Znalazłam za to wersję panoramy 360 tutaj. Zdjęcie jest tak wielkie, że można sobie poczytać tytuły:)
W klasztorze przeczekaliśmy wielką ulewę, która straszyła swoim nadejściem całym popołudniem. Cóż pogoda dba o to bysmy mieli niezwykły nastrój i klimat w  niezwykłych miejscach:)

Mój Model na Małej Stranie
 Jak to zwykle bywa po burzy przychodzi dzień i spokój. Tak i nam wróciła ładna pogoda. Niestety czas poświęcony na przeczekiwanie nie pozwolił nam bliżej zwiedzić Lorety, którą obejrzeliśmy sobie tylko z zewnątrz.
Loreta
  Niezwykłą niespodziankę sprawił nam za to Most Karola, z którego rozpościerał się magiczny widok na zamgloną Wełtawę.
mgły widoczne z  Mostu Karola/ foto dzięki Miśkowi

uwielbiam praskie uliczki
Jak przystało na stare miasto-oldsmobili nie mogło zabraknąć

sobota, 17 września 2011

Jak przechytrzyć pogodę?: Vaclavskie Namesti, Muzeum Narodowe, Wyszehrad

Tramwaj-kawiarnia
Dzień piaty. Pada. 
Cóż pogoda nas nie rozpieszczała. Pobudka w deszczu, znów pranie dosuszane prostownicą do włosów... Jedynym rozwiązaniem było schronić się na czas niepogody w... muzeum. Postanowiliśmy korzystając z Prague Card pójść do Muzeum Narodowego. Wielkie gmaszysko stoi na końcu Vaclavskiego Namesti. W środku sporo ludzi, widać nie tylko my wykazaliśmy się sprytem. Ale co tam, kolejki nie straszne, muzeum nie zając nie ucieknie.  Zwłaszcza ze jest ogromne. Naprawdę ogromne. Mieści ekspozycje od zbiorów minerałów, paleontologicznych, działy poświęcone faunie i florze Czech. Ciekawe wystawy poświęcone zdobywcom biegunów, eksperymentom medycznym i historii medycyny, czy historii państwa Czeskiego. Słowem pomieszanie z poplątaniem lub jak kto woli dla każdego coś miłego. Przeszliśmy całe, co chwila spoglądając przez okna jak wygląda sytuacja pogodowa na zewnątrz. Opłacało się czekać. Pogoda poprawiła się na tyle, by bez obaw udać się na dalsze zwiedzanie miasta. 
Vaclavskie Namesti i w tle Narodni Muezum

Zaplanowaliśmy popołudnie na Wyszehradzie. 
Dojechaliśmy tam metrem. Wyszehrad to wzgórze, na którym mieścił się kiedyś gród z którego dziś pozostała XI wieczna katedra św. Piotra i Pawła, rotunda ,  umocnienia oraz stary cmentarz. Nas natomiast najbardziej zachwyciły kazamaty. Wyprawa do kazamat była magiczna. Byliśmy tylko my i przewodnik. Starszy pan mieszaniną polsko-czesko-angielską wprowadził nas przy nikłym oświetleniu w głąb korytarzy dawnych spichlerzy fortu. Na końcu w specyficznym mikroklimacie przechowywane są...rzeźby z Mostu Karola. Okazało się bowiem, że te które można podziwiać na moście to doskonałe kopie, a oryginały spoczywają bezpiecznie, chronione przed czynnikami atmosferycznymi w kazamatach. 
Bazylika św. Piotra i Pawła na Wyszehradzie

Ruiny znane z wyprawy rowerowej Łukasza
Kazamaty
W Kazamatach rzeźby z Mostu Karola

W czasie wycieczki po  podziemnych tunelach zastanawiałam się tylko nad wiekiem naszego przewodnika i co by było gdyby nagle zasłabł...
Szczęśliwie opuściliśmy jednak kazamaty i zeszliśmy ze wzgórza na nabrzeże, by próbować karmić kaczki i łabędzie niczym innym, jak czeskim piwem. Cóż ojczyzna piwa zobowiązuje i nawet wodne ptactwo daje się napoić złotym trunkiem:)

poniedziałek, 12 września 2011

Maraton zwiedzania Pragi część pierwsza oraz po schodach na szczyty

Rynek w deszczu
 Kolejny dzień wystartowaliśmy ze zwiedzaniem obiektów. Zakupiona Prague Card zobowiązała nas do kurcgaloopku przez muzea, wieże, zamki, podziemia i kościoły. Dzięki niej i wrodzonej oszczędności (jakie to polskie) skorzystaliśmy na maksa z dostępnych nam w tak krótkim czasie atrakcji. Zwiedzaliśmy tak dużo, że któregoś dnia padłam w muzeum z wyczerpania. Ale to już odrębna historia.W każdym razie na pierwszy ogień padły Hradczany. Zaczęliśmy od Bazyliki św. Jerzego z fascynującymi podziemiami. Prowadzący do środka renesansowy portal bardzo nas zmylił. W środku bowiem czysty styl romański. Niesamowity nastój ciszy i skupienia ( nawet mimo grup niemieckich wycieczek). Jak tylko się zrobiło trochę luźniej wykorzystaliśmy okazję by porobić moje ulubione zdjęcia duchów...
ż
Podziemia Bazyliki św. Jerzego na Hradczanach
Sala paradna na Zamku
Jak byłam zachwycona gotykiem w Katedrze i romańską Bazyliką św, Jerzego, tak Zamek Królewski mnie trochę rozczarował. A przynajmniej część udostępniona do zwiedzania. Mao tego. Niby kilka sal paradnych, tronowa nawet, parę komnat. Ale czegoś mi tam brakowało. Pewnie najlepszych nie wyeksponowali.

Duch załapał się na fotografię
Jadąc do Pragi miałam przed oczami swoje wyobrażenia miasta alchemików, starych murów i wąskich uliczek. Te wyobrażenia nakreowane przez liczne czytadła z Praskimi Tajemnicami Nienackiego na czele, mogłam zweryfikować na Złotej Uliczce. Miejsce które wyobrażałam sobie jako magiczne, naprawdę było niesamowite. Malutkie kolorowe domki. Każdy zachęcający do wejścia do środka. Niestety we wnętrzu nie znaleźliśmy pozostałości warsztatów alchemików. Próżno było szukać śladów magicznych przyrządów, retort pełnych tajemniczych płynów czy mitycznego kamienia filozoficznego. Galopującą wyobraźnię trzeba było zatrzymać, albo może właśnie włączyć by popracowała? Dziś bowiem w miejsce alchemików domki zasiedlili współcześni artyści, rzemieślnicy i handlarze. Skądinąd pomysł niezły- każdy sklepik inny, każdy oferuje inny typ towaru. Wszystkie niekomercyjne, na swój sposób z duszą. 
Dobrze pamiętam wiśniowy płyn do kąpieli o ciekawym designie i kuszącym zapachu, który tam właśnie kupiłam.

Nad Złotą Uliczką wiodą krużganki z wystawą narzędzi tortur, zbroi i tym podobnych średniowiecznych akcesoriów. Powyżej okno utrzymane w stylu epoki


A to już widok na Złotą Uliczkę z góry
Śmieszny szyld restauracji
To miejsce ma swoją magię


Dziewczynka żywcem wyciągnięta z Baśni Hansa Christiana Andersena

I na Hradczacnach czasem robią pranie
Na Złotej Uliczce wiecznie siedzieć nie będziemy, niestety trzeba ruszać dalej. Przed nami jeszcze mnóstwo mozolnej wspinaczki. Tak wspinaczki-po schodach. Nasza super karta do zwiedzania miała w swojej ofercie liczne wieże. Miśkowi tylko powiedzieć że jest wieża do zobaczenia... Cóż nie powiem, widoki były często warte poświęceń! Zaczęliśmy od Małej Strany- tam wdrapaliśmy się na wieżę Kościoła Św. Mikołaja. Potem na Wieżę Północną Mostu Karola-Małostrańską. Następnie Wieżę Staromiejską Mostu Karola. I jak dwie pierwsze były prawie puste-to Staromiejska była wyjątkowo zatłoczona-w sumie centralnie położona i oferująca najwięcej ciekawych ekspozycji i prezentacji multimedialnych.
Wdrapaliśmy się na Wieżę Kościoła Św. Mikołaja. Na górze fantastyczny widok na Starówkę

Hradczany i Kościół św. Mikołaja z Wieży Małostrańskiej
Widok z wieży Małostrańskiej na Kościół Św.Mikołaja na Małej Stranie, na wieży którego już byliśmy

Hmm czyżby Brzydkie Kaczątko wśród gołębi?/ ogrody Wallensteina

Wieża Staromiejska oferowała oprócz pięknych widoków również prezentację multimedialną o historii Mostu Karola


Zjawiskowe widoki, które ciężko uchwycić na zdjęciach

artystyczna wizja Hradczan zza krat wieży Staromiejskiej

A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój
Niektóre zdjęcia  w poście przerobiłam ciutkę, dodając efekt Lomo. A przynajmniej mają udawać efekt Lomo. Co ma być za nudno na blogu:)

czwartek, 1 września 2011

Katedra, Jozefow, Wyspa Kampa i dylematy motoryzacyjne w Pradze

Katedra Św. Vita
Kolejny dzień w Pradze wciąż bez karty muzelnej- rozpoczęliśmy od zwiedzenia Katedry św. Wita. Tym razem pojechaliśmy metrem do stacji Małostrańska. Tu powitał nas znajomy akcent- w ogrodach na Malostrańskim Namesti- byłą wystawa poświęcona Solidarności. Hmm jakoś tak milej nam się zrobiło:)
Tym razem na Hradczany dotarliśmy Starymi schodami zamkowymi. Po drodze zlokalizowaliśmy wejście na Złota Uliczkę. Tak na przyszłość. 




 Katedra Św. Wita jest ogromna. Wielka. Imponująca. Gotyk to chyba mój ulubiony styl jeśli chodzi o kościoły. W gotyckich katedrach widać potęgę jaką musieli mieć ówcześni fundatorzy. W Praskiej największe wrażenie zrobiły na mnie chyba liczne zdobienia na zewnątrz- rzygulce, maszkarony i gargulce. Oj muszę się wybrać do Paryskiej Notre Dame...
Wnętrze natomiast zaskakuje jasnością, jest naprawdę wielkie. No i można tu robić bez problemów zdjęcia. Jak ja to lubię. 
niekończące się malownicze zaułki
 



Korzystając z uprzejmości Pana Słupka zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie
 Zwiedziliśmy katedrę i poszliśmy przez urokliwą Małą Stranę w kierunku Wzgórza Petrin. Co prawda tego dnia na wzgórze nie wjeżdżaliśmy, ale obejrzeliśmy sobie dzielnicę ambasad i pałaców.  Zeszliśmy na Wyspę Kampa do nabrzeża oraz dotarliśmy do Muzeum Franza Kafki, przed którym stoi dziwaczna rzeźba dwóch siusiających wprost do mapy Czech mężczyzn.

Kontrowersyjna rzeźba przed Muzeum Franza Kafki
 Przeszliśmy jak zwykle tłocznym Mostem Karola na drugi brzeg rzeki, by ruszyć na podbój Josefowa. Co prawda podbój to trochę za dużo powiedziane, bo buty spłatały psikusa i postanowiły obetrzeć nogi akurat wtedy... Cóż Synagogę i Cmentarz Żydowski sobie darowaliśmy i obejrzeliśmy jedynie z zewnątrz. Byłam w Synagodze na krakowskim Kazimierzu i muszę przyznać, że ta religia jest mi kompletnie obca i chyba zwiedzanie synagog to nie to co lubię najbardziej.
Na koniec dnia zlokalizowaliśmy ulubiony lokal Łukasza ( a od tej pory wizyty w nich staną się dla nas małą tradycją na wyjazdach)-Hard Rock Cafe. Dotarliśmy również do polecanej Havelskiej Koruny, ze specyficzną formą zamawiania posiłków. Lecz pora późno-popołudniowa nie była najlepszą na stołowanie się tam-dlatego postanowiliśmy koniecznie wrócić innego dnia.
Co nas w Pradze nie przestawało zadziwiać to ilość drogich, dobrych samochodów na ulicach. W życiu w przeciągu tak krótkiego czasu nie widziałam tylu pięknych samochodów....
Dylemat....