Tytułem wstępu

Niniejszym wyciągam "trupa z szafy" jakim był ten blog. Utworzony jakiś czas temu, ale skoro już go mam to po co ma się marnować:)
Nie będę pisać w jakim celu pierwotnie blog powstał, ważne to co tu i teraz. A teraz trochę się dzieje. Są podróże, których nie chcę zapomnieć. Są zdjęcia które chcę pokazać.

środa, 25 stycznia 2012

Pierwsze kroki po Malme

Lilla Torg. Tak mniej więcej sobie wyobrażałam Szwecję

Obudziło nas słońce. Na to nie byłyśmy zupełnie przygotowane. Jadąc jesienią do Skandynawii miałyśmy wizję wiatru i prawie syberyjskich chłodów. A tu niespodzianka, cieplej niż w Polsce! Ja się tam wcale nie obrażę. Utartym wczorajszej nocy szlakiem udałyśmy się do centrum miasta. Jak zwykle największą uwagę przykuły wystawy sklepowe. Zwiedziłyśmy w dziennym świetle Lilla Torg i Stortoget.
 Co mnie zaskoczyło? To rowerzyści. Rowerzyści i jeszcze raz rowerzyści. Tak dużej liczby rowerzystów nie widziałam nigdy w życiu. No może na Toru de Pologne:) Tutaj niezależnie od wykonywanego zawodu ludzie preferują poruszanie się na rowerach. I tak: mamy paniusie na obcasikach w eleganckich płaszczykach, dystyngowanych panów w szaliczkach, niezwykle barwną młodzież, wszelkiej maści studentów oraz babcie. Nie przeszkadzają ani eleganckie ubrania ani wąskie spódnice. Co dziwne szwedzi przypinają swoje rowery, choć nie zawsze. Najciekawsze jest spersonalizowanie rowerów. Każdy pojazd jest specjalnie udekorowany przez właściciela. Pełno jest rozmaitych sztucznych kwiatków w koszykach, miśków, wstążek, rowery mają specjalne przeciwdeszczowe pokrowce na siodełka. Przeważają rowery miejskie, holenderki, mało jest typowych u nas rowerów górskich. Mogą sobie prowadzić zdrowy tryb życia- wszystkie ulice są wyposażone w pasy do jazdy dla rowerów. Są gładkie, zero kostki brukowej, przy światłach specjalne drabinki, by rowerzyści nie musieli zsiadać z rowerów, zero progów. Oj daleko nam do takich warunków. Tak apropo tych ich gładkich ścieżek rowerowych- parę razy mało by mnie rower nie zabił, gdyż z upodobaniem właziłam na te gładkie ścieżki rowerowe zamiast iść jak człowiek po chodniku...
Jeden z wszechobecnych parkingów dla rowerów
W każdym razie rowery są wszędzie. A najlepsze są wielkie parkingi dla nich. Największy widziałyśmy umiejscowiony na wodzie w okolicy dworca kolejowego. 
W ogóle dziwiłyśmy się wielu rzeczom. Drzwi które otwierały się w sklepach na fotokomórkę... No ale na głowę biją te niezasłonięte okna. W skrajnych przypadkach na parterze umieszczane były tylko różne zasłonki czy parawany w dolnej połowie okna.
Pierwszy dzień poświęciłyśmy na zwiedzanie Malme. Dotarłyśmy do portu. Najpierw była degustacja kawy z Brandonem w porcie przeładunkowym handlowym. Potem doszłyśmy do najfajniejszej i najbardziej chyba zaskakującej dzielnicy Vastra Hammen. W zasadzie dotarłyśmy tam idąc za widocznym z oddali Turning Torso. 

urokliwy LillaTorg
Mój ulubiony mur pruski
 
Na Stortoget
Powiew morza
Podstawą zwiedzania jest zorientowanie się w funkcjonowaniu dworca
Budynki portowe w starym stylu
Kawa z Brandy... na rozgrzewkę

Nie patrzymy na modelkę tylko na Turning Torso:)

Na koniec znak, że zbliżamy się do morza

Brak komentarzy: