Tytułem wstępu

Niniejszym wyciągam "trupa z szafy" jakim był ten blog. Utworzony jakiś czas temu, ale skoro już go mam to po co ma się marnować:)
Nie będę pisać w jakim celu pierwotnie blog powstał, ważne to co tu i teraz. A teraz trochę się dzieje. Są podróże, których nie chcę zapomnieć. Są zdjęcia które chcę pokazać.

piątek, 29 lipca 2011

Namur

na bazarku w Namur

Z ostatniej chwili: Z Raju wróciliśmy z lekkim niedosytem. Miejsce piękne, szlaki ciekawe, tylko ta pogoda... Może kiedyś zamieszczę zdjęcia,na pewno zaś tam wrócimy przejść resztę tras. Na razie mam mocne postanowienie wyjazdu na następny urlop w ciepłe miejsce. Nie wiem jeszcze dokąd, wiem że musi być gwarantowana pogoda.
Tymczasem-wracam do opisywania wyprawy do Belgii. Kolejnego dnia po zwiedzaniu deszczowej Brukseli udaliśmy się do Namur. Zachęcił nas ciekawy opis w przewodniku Pascala. Chyba więcej nie kupię przewodnika Pascala. Namur było ciekawe, owszem, z Basi punktu widzenia-udane zakupy, mnie podobał się najbardziej bazar, reszcie?hmm chyba nasze cudowne towarzystwo :D
Kilka zdjęć z Brukseli zanim pojechaliśmy do Namur:
Browar w Brukseli który prawie zwiedziliśmy
 
 
 
w oczekiwaniu na otwarcie muzeum
szyld Muzeum Czekolady
 
 

A teraz do rzeczy. Ranek zastał nas w deszczu. Dzień zaczęliśmy od Grand Place. Czekaliśmy dobrą godzinę na otwarcie Muzeum Miejskiego Browaru mieszczącego się w rynku. Jednak gdy weszliśmy wreszcie do środka, przekalkulowaliśmy, że lepiej nam się kalkuluje iść na dobre piwo w tej cenie. I olaliśmy muzeum... Nie ma to jak dobra organizacja wyprawy, najpierw strata czasu pod wejściem, potem odwet... Do Namur pojechaliśmy tradycyjnie pociągiem. I to co w Belgii mnie nie przestanie zadziwiać, to ładne dworce. Naprawdę czasem są to dzieła sztuki. Choć najpiękniejszy dworzec jeszcze przed nami. Do Namur przyjechaliśmy ze względu na Cytadelę. Jak to bywa w turystycznej miejscowości pierwsze kroki skierowaliśmy do punktu informacji turystycznej po bezpłatne mapki. Za to kocham Europę!
szybka orientacja w terenie
Misiek się piekielnie nudził gdy wstępowałyśmy do sklepów, ale efekty nudy są całkiem ciekawe:)
uliczki Namur
czerwone światło na chodniku dla pieszych?
na rynku

Jak już wspomniałam Namur okazało się świetnym miejscem na zakupy. Było tu wyjątkowo dużo sklepów, gdzie wystawy były naprawdę zachęcające. Tylko mając na względzie dobro Łukasza oszczędziłyśmy mu buszowania po szopach. Tak więc z nosem w wystawach dotarliśmy do rynku, gdzie akurat odbywał się targ produktów regionalnych. Czego tam nie było, lawendowe pierdółki, dziwne szynki, sery, miody, mydła i inne powidła. Raj dla oczu i pewnie dla podniebienia też. 
W Namur spotkała nas nieprzyjemna niespodzianka. Korzystając z dobrodziejstw browarów zakupiliśmy sobie ciekawe piwka których u nas nie sposób spotkać. Ja kupiłam sobie duże piwo z ekstraktem z czarnej porzeczki. Jakie było nasze rozczarowanie, gdy pod tradycyjnym kapslem znaleźliśmy... korek. Tak korek niczym w dobrym winie. Cóż o zabraniu korkociągu z domu nie pomyśleliśmy i piwko karnęło się z Brukseli...
Cytadela


Cytadela. Chyba rozczarowała nas najbardziej. Najpierw nie umieliśmy znaleźć wejścia. Jakoś od d... strony podeszliśmy czy co? Miała kursować kolejka tak szumnie opisana w przewodniku. A tu beret, trzeba się wspinać na górę. Na górze okazało się że zwiedzanie musi być z przewodnikiem, o określonej godzinie. Na ciuchcię również nie ma co liczyć, bo wykupiła ją zorganizowana grupa. W takim razie obrażeni daliśmy sobie spokój. Obeszliśmy sami, jest to  skądninąd wielki kompleks murów na terenie pokrytym laskiem. Fortyfikacje założyli w obecnym miejscu celtowie. Swój wygląd zawdzięcza Holendrom z XIX w. Znaleźliśmy i obejrzeliśmy nawet jakieś podziemia, teatr na powietrzu i ogród różany. Ogólnie dziwne połączenie. Z Cytadeli postanowiliśmy zejść zboczem. Jako że jesteśmy w Ardenach Kasia przeprowadziła "defensywę Batona na Ardeny". Tylko nam znany popis wykorzystania butelki z miętą...
W świetnych humorach zeszliśmy w dół do zbiegu rzek Sambry i Mozy. 
Po powrocie do Brukseli trafiliśmy na występ ulicznej kapeli i zaskakujący taniec w wykonaniu żuli:)
z Cytadeli rozciągała się piękna panorama
Ni stąd ni zowąd pałac na szczycie Cytadeli
mistrz parkowania
W dole Moza
Jeśli komuś się spieszyło, ekstremalnie można było zjechać na drugi brzeg rzeki
brukselska kapela

Brak komentarzy: