Tytułem wstępu

Niniejszym wyciągam "trupa z szafy" jakim był ten blog. Utworzony jakiś czas temu, ale skoro już go mam to po co ma się marnować:)
Nie będę pisać w jakim celu pierwotnie blog powstał, ważne to co tu i teraz. A teraz trochę się dzieje. Są podróże, których nie chcę zapomnieć. Są zdjęcia które chcę pokazać.

piątek, 13 maja 2011

A siódmego dnia...na początek: Santa Maria in Aracoeli, Usta Prawdy, Circus Maximus

Widok na wschód z Pomnika Wiktora Emanuela
Siódmego dnia (brzmi to prawie jak historia stworzenia świata:)) postanowiliśmy dać sobie odrobinę luzu. Rankiem wyszłam po świeże bułeczki do sklepu. To nic że spacerek zajął mi tak ze 40 minut, a piwko z Whisky które zakupiłam na później okazało się najdroższym jakie piliśmy w Rzymie;)
Po pysznym jak zwykle śniadanku zabieramy Hipolita na wycieczkę. Tym razem kierunek na Pomnik Wiktora Emanuela. Wreszcie zobaczymy widok rozpościerający się z góry.  Tylko te stopnie które trzeba pokonać... Chyba te dni spędzone na nogach mocno nam się już dały we znaki. Na górze nie skorzystaliśmy z wjazdu na wyższą platformę widokową. Już z dostępnego za darmo poziomu widok jest wspaniały. Tutaj spotykamy pierwszą zorganizowaną grupę Polaków. Miło słyszeć znajomy język. Korzystając z faktu że wdrapaliśmy się na poziom Bazyliki Santa Maria in Aracoeli wchodzimy do środka.

Santa Maria in Aracoeli

Moher w wersji włoskiej



Wnętrze zdobi 22 różnych kolumn wykorzystanych z ruin antycznych świątyń. Hmm dzięki temu chociaż przetrwały. Świątynia słynie z figurki Dzieciątka do której zgodnie z legendą powinny modlić się kobiety o płodność. Cóż chyba na razie podziękuję. Z ogromnymi schodami wiodącymi na wzgórze Kapitolińskie wiąże się legenda, że osoby chcące wygrać w loterii pieniężnej powinny wejść na górę na kolanach. Hmm ciekawe, do rozważenia na przyszłość. 

Santa Maria in Cosmedin i kawałek wodopoju
Usta Prawdy
Na szczęście nie musimy się już wspinać, więc dziarsko pokonujemy schody w dół, by potem minąć Teatr Marcellusa i via del Teatro Marcello dotrzeć do kościoła Santa Maria in Cosmedin. Kościół pochodzi z IV w n.e. zaś dzwonnica jest romańska. Wnętrze surowe, ze sklepieniem przypominającym nieco dach chlewika. Co nie zmienia faktu że jest również piękny, i jakże odmienny od innych w Rzymie. Przyszliśmy do tej starej świątyni jednak ze względu na znajdującą się w kruchcie dawna pokrywę fontanny znaną dziś jako Usta Prawdy. Zgodnie z legendą (to już trzecia dziś, dzień legend czy cuś?) małżonkowie wkładali tutaj ręce swoich wybranek by sprawdzić prawdomówność. (FILM)
Dziś w kolejce do testu ustawiają się liczni turyści. Ani Łukasz ani Kasia nie palą się jakoś specjalnie do próby. Dlatego rezygnujemy z atrakcji i tym samym niektórzy widać ocalili nie tylko 0,5 centów ale też dłoń:)
Santa Maria in Cosmedin




Naprzeciw kościoła znajduje się Forum Boarium-najstarsze Forum w Rzymie. W jego skład wchodzi również widziany w oddali czwarty z wielkich rzymksich łuków tryumfalnych- Łuk Janusa. Na Forum każdy ma chwilę dla siebie-Misiek robi sesje foto świątyni Herkulesa, Kasia się opala przy fontannie Trytona, a ja popijam wodę z "kałuży".
Świątynia Herkulesa na Forum Boarium
Fontanna Trytona
Policja tym razem konno
Po krótkiej chwili relaksu udajemy się w kierunku Circus Maximus. Po drodze podziwiamy konie. Tak tak konie. Te mechaniczne (moje ulubione Porsche) i te prawdziwe pod postacią konnej policji na ulicy. Ja rozumiem że w Rzymie jest mnóstwo różnej policji, ale konna?
Na środku Circus Maximus

Circus Maximus to miejsce które jest oazą spokoju. Kto by pomyślał że tak blisko do centrum gwarnego miasta. Jest pomiędzy królewskim Palatynem i Awentynem. Był to największy w cesarstwie cyrk mogący pomieścić 250 000 osób. Dziś możemy sobie to tylko wyobrazić, gdyż zachował się tylko jego kształt i nasyp ziemi wokół. . Spokój, za nami pozostał zgiełk ulicy szybkiego ruchu, a tu się można w czasie cofnąć. Miejsce wprost idealne na piwko, z czego z chęcią korzystamy. Niestety kolejny raz przekonujemy się że picie piwa w plenerze kończy się koniecznością pilnego poszukiwania toalety. A że po drodze mamy Pomnik Wiktora Emanuela-stajemy tam w kilometrowej kolejce do toalety pod władzą dumnego ze swej roli hindusa. A że dziwnym trafem w kolejce przeważają faceci my z Kasią uwinęłyśmy się dużo wcześniej niż Łukasz. Zdegustowany postanowił pójść... do domu. W końcu stąd to tylko kilka minut, no i za darmo i nikt nie pogania. No to zrobiłyśmy interes życia....
Ale co tam się przejmować. W dalszą drogę idziemy Via Pilotta wzdłuż murów Palazzo Colonna. Nad drogą malownicze mostki niczym Most Westchnień. Ulica ta wiedzie wprost na..Fontannę Di Trevi. Miejsce to mimo tłumów zachwyca cały czas tak samo mocno. 

Brak komentarzy: