Tytułem wstępu

Niniejszym wyciągam "trupa z szafy" jakim był ten blog. Utworzony jakiś czas temu, ale skoro już go mam to po co ma się marnować:)
Nie będę pisać w jakim celu pierwotnie blog powstał, ważne to co tu i teraz. A teraz trochę się dzieje. Są podróże, których nie chcę zapomnieć. Są zdjęcia które chcę pokazać.

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Dzień czwarty: Palatyn, Termy Karakalli

Panorama Form Romanum z Palatynu
Ogrody Farnese
Znajdź 10 różnic
Wciąż zachwyceni Forum Romanum, choć niektórzy już bardzo zmęczeni idziemy w kierunku Palatynu. Kasia odpuszcza sobie Ogrody Farnese, będące najstarszym ogrodem botanicznym w Europie. Stamtąd rozpościera się jednak przepiękna panorama na Forum i Rzym. Jest czego żałować.
Następnie idąc wzdłuż Kryptoporytku Nerona niepostrzeżenie jakoś wchodzimy na Palatyn. Tu dopiero jest ogromny obszar! Najpierw oglądamy reprezentacyjny Domus Flavia, z pozostałościami fontann. W części pałacu cesarz Domicjan kazał ściany wyłożyć marmurem polerownym jak lustro by, ciągle obawiając się o swoje życie widzieć, czy ktoś się za nim nie skrada. Krótki piknik i obserwacja pomykających po murze jaszczurek. W sumie im się nie dziwię wygrzewać się w takim słonku... Jakbym była jaszczurką też bym tak chciała:)
Charlie i Aniołki na Palatynie
Wracamy się jeszcze do prowadzonych w domu Liwii i Augusta wykopalisk. To tam według legendy Remus i Romulus założyli miasto. Są tu mury będące pierwszymi fundamentami Rzymu. W Domu Liwii najlepiej zachowanym miejscu na Palatynie oglądamy sale z autentycznymi mozaikami z I w n.e.
Palatyn
Domus Flavia
Hipodrom
Gdzieś tu są pozostałości pierwszych murów Rzymu
Trochę egzotyki
Na Palatynie oglądamy tylko z zewnątrz Muzeum Palatyńskie- niestety musimy wybrać -albo rybka albo akwarium-jeśli chcemy zdążyć do Term Karakalli, trzeba z czegoś zrezygnować. Wybieramy rybkę i idziemy do Term. Ale wcześniej jeszcze sesja przy Hipodromie w Domus Augustana. 
Hipolit na Hipodromie

Do Term Karakalli docieramy szybciutko, po drodze mijając po drodze siedzibę FAO i Circus Maximus, do którego obowiązkowo jeszcze wrócimy, ale nie dziś. Jeszcze tylko trzeba przejść przez dziwaczne przejście dla pieszych, gdzie pasy ze światłami nawet prowadzą na środek wysepki i ...nigdzie dalej. Cóż farby zabrakło, czy wrócić się teraz? Wyszkoleni już trochę w ekstremalnym przechodzeniu przez jezdnię decydujemy się jak tylko będzie czerwone przez środek skrzyżowania, a co tam!
Nieco zdezorientowani nie wiemy czy dobrze idziemy ale bez obaw to są włochy-uprzejmy Pan Włoch sam z siebie pokazuje nam drogę! Nadziwić się nie mogę:)
Termy Karakalli
Okiem Kasi
Okiem Miśka
W środku

Kasia grzebie w ziemi -trzeba pamiątkowy kamyk sobie wybrać
Pozostałości mozaik
Ehh Ci Rzymianie mieli się dobrze, ciepła woda, masaże...
Jesteśmy już tak padnięci, ze wykorzystujemy każdy kamień by przysiąść...


Termy są ogromne, chyba największe które się zachowały. Na pewno są zachowane najlepiej.  Świeżą wodę dostarczał do położonych nieco poza miastem term akwedukt. Oprócz term, sal masażu i odnowy biologicznej w  kompleksie był też stadion, biblioteka i ogrody. Ciężko dziś wyobrazić sobie piękne dekoracje licznych basenów z gorącą, ciepłą i zimną wodą. Zachowały się tylko nieliczne fragmenty mozaik.
Zmęczeni zwiedzaniem decydujemy się jechać autobusem do domu. A raczej na zakupy, a potem do domu. Najpierw trzeba jednak zlokalizować przystanek. Niby doskonale wiemy którędy autobus jedzie, ale przystanku nie ma i nie ma. Idziemy prawie bez końca, aż docieramy na upragniony przystanek na Via del Amba Aradam. Szybko podjeżdża wypchany do granic wytrzymałości autobus... Jako że  mamy zamiar jechać na zakupy do naszego ulubionego sklepu obok Bazyliki Santa Maria Maggiore mówię Łukaszowi, że wysiądziemy pod kościołem. Hehe to był błąd mówić coś takiego w Rzymie - mieście kościołów. Skutkiem czego wysiadamy pod kościołem.. ale pod Bazyliką Św. Jana na Lateranie... Drobna różnica prawda? Cóż nie ma tego złego, poprzedni autobus nie był zbyt komfortowy- łapiemy kolejny i tym razem jedziemy pod właściwą świątynię:)
Objuczeni zakupami wracamy  znów autobusem do apartamentu, a Misiek kręci etiudę filmową pt. powrót Macho ze sklepu...
Na tym się jednak długi dzień nie skończył, ale o reszcie następnym razem.

Brak komentarzy: