nad kanałem |
Średniowieczna Gandawa |
Podróż była dla mnie już o wiele przyjemniejsza (ach ten brak kaca) a i pogoda bardziej sprzyjająca zwiedzaniu. Gdy opuściliśmy dworzec w Gandawie w oczy dała ilość rowerów na parkingu. To nie to co w Szwecji czy Danii, ale też widok imponujący. Żeby dotrzeć do starówki robimy sobie spacer, dzięki czemu pierwszy raz w życiu widzę targ koński. Wcześniej chyba były jakieś pokazy, bo koniki utytuowane, pucharami obdzielone. I to wszystko w centrum miasta! A miasto to jest niezwykłe. Co prawda uroku odbierają nieco wykopki-budowali zdaje się metro czy linie tramwajowe i piękny bruk został zdarty. Myślę jednak, ze do teraz pewnie już się zakończyli. Tak na marginesie u nas w Tychach przebudowa ronda ma trwać dwa i pół miesiąca-w ten sposób i tak zakorkowany dojazd na tereny przemysłowe został dodatkowo utrudniony... Nie ma to jak jeździć rowerem do pracy:)
Oprócz targu była tu jeszcze wystawa-ten maluch zdobył puchar |
Jego interes wprawiał w zakłopotanie... |
iiiiiha! |
Katedra św. Bawona |
miasteczko jak sceneria z filmu |
Gandawa przywitała nas też dziwnym festynem. Uczestniczyły w większości kobiety różnego wieku, niektóre dziwacznie poprzebierane. Były różne warsztaty-rękodzieło, coś kulinarnego, każda po rejestracji wypełnieniu ankiety otrzymywała plecaczek z gadżetami. W mieście pełno było plakatów opisujących wydarzenie. Szkoda tylko że były po niderlandzku. Mimo najszczerszych chęci nie zdołaliśmy rozszyfrować o co chodziło.
Mieszczańskie kamieniczki |
a miałam się nie dziwić strojom... |
znalazło się i miejsce na secesję- siedziba partii socjalistycznej |
Gandawa jest bardzo starym miastem. Mimo remontów czuć ten średniowieczny klimat. Nad miastem górują XIII wieczne wieże katedry św. Bawona, kościoła św. Mikołaja, ratusza i zamku. Zwarta zabudowa miasta położonego nad malowniczymi kanałami, wszędzie cegła i kamień. Atmosfera do nakręcenia historycznego filmu.
O Gandawie wiedziałam tylko tyle że jest tutaj "Ołtarz Gandawski". Ołtarz, a właściwie malowidło "Adoracja Mistycznego Baranka" Jana van Eycka znajduje się w katedrze św. Bawona. Odżałowaliśmy słoną opłatę za wstęp i obejrzeliśmy dzieło. Gdyby nie reprodukcja w bocznej kaplicy i audio-słuchawka z opisem poszczególnych scen byłabym delikatnie mówiąc zawiedziona. Ołtarz jest bowiem ukryty w bocznej kaplicy, zaskakująco mały, 5 metrów za grubą pancerną pewnie szybą. Nie wiem czy tylko ja tak mam, że często wielkie i sławne dzieła w rzeczywistości nieco rozczarowują? Czy to kwestia wyobrażeń jakie człowiek sobie robi? Ogląda potem takie "Słoneczniki" Van Gogha i jakoś nie pada przed nimi na kolana. Lubię sztukę, ale chyba za dużo się nachodziłam na wykłady z malarstwa i mam spartaczoną wyobraźnię. Cóż Ołtarz widzieliśmy, opisów wysłuchaliśmy, katedrę zwiedziliśmy.
wnętrze katedry |
Adoracja Baranka Jana Van Eycka |
Zamek Gravensteen |
W zamku |
duszek |
Górujące nad Gandawą stare wieże i nowoczesne żurawie -widok z tarasu zamkowego |
Nie odżałowaliśmy tylko wejścia do zamku Gravensteen. Wielki, pieczołowicie odrestaurowany. Zwiedzanie ułatwia ponumerowana i opisana ścieżka wiodąca poprzez lochy, sale rycerskie, spichlerze, aż na szczyty zamkowych blanek. Dodatkowo nie trzeba płacić za fotografowanie. Po prostu poezja. W zamku udaliśmy się na poszukiwanie duchów. Jako, że nie chciały się pokazać, a zdjęcia przywieźć trzeba... postanowiliśmy sami je poudawać. Nie ma to jak długi czas naświetlania w aparacie:) Mam tylko nadzieję, że nie było tam nigdzie kamer, bo trójka turystów porzucająca rzeczy i pląsająca w niezidentyfikowanym "tańcu" musiała wyglądać nieco dziwacznie...
Krótki deszczyk nie przeszkodził nam w zwiedzaniu. Szybko wyszło zresztą słońce. Zasiedliśmy w knajpce z pięknym widokiem nad kanałem i na koniec wycieczki degustowaliśmy pyszne piwa oglądając przepływające motorówki pełne turystów.
Kościół św. Mikołaja |
Katedra św. Bawona i wieża Belfort |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz