Brugia Grote Markt |
Brugia. Miasto kanałów, koronek, czekolady.
Miasto turystów, frytek i malowniczych zaułków.
Basia gorąco polecała wyprawę do Brugii. Nie pozostało nam nic innego tylko wsiąść w pociąg. A z tym pociągiem to było tak: już wcześniej odkryliśmy bilet 10-przejazdowy. Wystarczyło tylko wpisać swoje dane, datę i miejsce do którego się jedzie. Proste prawda? Żeby tylko, moi kochani znajomi jak to w polskiej naturze bywa postanowili wykorzystać, że wcześniej za często biletów nie sprawdzali i postanowili że wypiszą bilet dopiero jak zobaczą konduktora na horyzoncie. Już to widzę, nawet ze studencką prędkością pisania nie da rady wypisać wszystkiego w takim tempie. Po prostu pomysł genialny, ale niewykonalny. W związku z czym zaparłam się zadnimi łapami-takie kombinacje to beze mnie! Po zażartych dyskusjach pojechaliśmy legalnie na wypisanym bilecie.
dobrze mieć pomocnika na koźle |
niby średniowieczny relief... ...ale co tu robi wiertarka? |
plątanina uliczek |
urokliwe kanały |
mistrz drugiego planu-bo uśmiech zawsze trzeba mieć na twarzy |
w mieście koronek nawet mapa jest z koronki, niestety ktoś zrobił dziurę ( nie my!!) |
każdy zajął się tym co lubi |
Najpierw jednak idąc plątaniną uliczek dotarliśmy do XIII wiecznego kościoła Najświętszej Marii Panny. Turystów przyciąga do niego niepozorna figurka Matki Boskiej. Jest w niej jednak coś niezwykłego- to jedyna rzeźba Michała Anioła znajdująca się poza Włochami.
Rzeźba Madonny z Dzieciątkiem Michała Anioła |
Wnętrze kościoła NMP |
Trochę kłopotu przysporzyło nam zlokalizowanie Bazyliki Świętej Krwi. Niby zaznaczona na mapie, ale tak niepozorna, że ciężko tam trafić. Znajduje się tam fiolka w której podobno jest krew Chrystusa. Hmm kto wie? W Bazylice od górnych kaplic bardziej zachwyciły nas romańskie podziemia. Klimat niesamowity.
A to już Bazylika Świętej Krwi (zdjęcie zrobione z ukrycia) |
I w podziemiach |
Kasia miała wenę na artystyczne zdjęcia |
and making off |
Bitwa na aparaty w Ratuszu |
Asia tylko musiała pięknie wyglądać i pozować |
Udawać duchy w zamku ok, ale jeździć z malowanymi jajkami? Wariaci.
Jak już wspomniałam przechodząc obok kanałów upatrzyliśmy sobie przystań skąd zdecydowaliśmy się na rejs łódką. Zaopatrzeni w Stelle Artois zasiedliśmy sobie cichutko na rufie. Mieliśmy niesamowite szczęście trafić na przesympatycznego pana kapitana. Na początku nie wiedzieliśmy czy na takiej łódce wolno pić piwo. Ale jesteśmy w Belgii! Pan zapytał tylko po angielsku, czy to piwo? Pochwalił że to dobry wybór na rejs:D Uwielbiam Belgów. Rejs był bogaty we wrażenia-każde z nas z przyjemnością oddało się fotografowaniu, tudzież kręceniu filmów, Pan kapitan opowiadał anegdotki o Brugii, a jaką frajdę sprawiało mijanie się z innymi łódkami:) Mieliśmy ubaw jak dzieci. Rejs zdecydowanie za krótko trwał:(
ten to ma życie |
nasza wesoła łajba |
Asia uważaj na głowę |
Wpływ Stelli odczuliśmy zadziwiająco szybko, skutkiem braku toalet w mieście poszliśmy... na następne piwo- w końcu w knajpce będzie wc... Każdy powód by iść na piwko dobry:) Zasiedliśmy przy barze, każdy otrzymał kartę. Nie nie kartę, KSIĘGĘ z menu. Trafiliśmy do knajpy Cambrinus, gdzie serwują ze 400 gatunków piwa. Każdy typ w innej szklance. Jak oni się w tym łapią? Tradycyjnie każdy wziął co innego. A nazwy mają równie ciekawe jak smaki. Zaspokoiwszy pierwsze potrzeby znów zapuściliśmy się w gęstwinę uliczek. Na swej drodze spotkaliśmy grupkę rodaków również na własną rękę zwiedzających Belgię. Miło tak usłyszeć polski język w wyludniającej się wieczorem Brugii.
W drodze powrotnej do domu nasze malowane jajka oglądały świat zza okien pociągu...
Wieczorem by zachować klimat obejrzeliśmy "Najpierw strzelaj potem zwiedzaj". Nie wiem kto przetłumaczył w ten sposób angielskie "In Bruges". niewiele mogę powiedzieć o filmie, bo zdecydowałam odespać zaległości, ale reszta nie była zachwycona. Cóż Brugia w naturze urzeka, a film raczej nie miał na celu pokazywać piękna uliczek...
Kozel na zaspokojenie pragnienia |
Podróże jajek:) |
A na deser... oczywiście czekoladowe:) |