Po katakumbach powróciliśmy w okolice Santa Maria della Vittoria, by oddać hołd Berniniemu. Ciemny, barokowy kościółek niepozorny z zewnątrz kryje prawdziwe cuda. Niewykle bogate barokowe dekoracje, sklepienia kapiące złotem, ale tak naprawdę przyszliśmy tu dla Św. Teresy. Rzeźba początkowo ukryta w bocznej nawie dopiero po podejściu bliżej ukazuje swoje piękno. Ciężko uwierzyć, że marmurowe postaci są wyrzeźbione. Wyglądają jak żywe. Podobno anioł w zależności od kąta oglądania albo ma minę groźną, albo się uśmiecha.
|
Kościół Santa Maria della Vittoria |
|
Ekstaza św. Teresy Berniniego |
Urzeczeni pięknem rzeźby wciąż nie możemy się jednak oprzeć...pomarańczom. W końcu Łukaszowi udaje się zerwać owoc. Jako pierwsza degustuję ja... dobrze że nie widzieli mojej miny, bo by nie zjedli. Nie wiem czy drzewka były dekoracyjne, czy jeszcze niedojrzałe. W każdym razie bardziej kwaśnych pomarańczy jeszcze nie jadłam. Ale co tam, prawdziwi Macho się nie krzywią prawda?
W dzielnicy Veneto mieści się jeszcze jeden kościół który zwiedzamy. To kościół Santa Maria della Concezione
|
Kościół Santa Maria della Conzezione |
Zwiedzamy poste wnętrze, po czym udajemy się do naszego celu-krypty czaszek. Pamiętam wyczyn Miśka z Kaplicy Czaszek w Czermnej więc aż się boję co wymysli tutaj. Jednak nie dane nam jest wejść. Pani bileterka bardzo niemiła poburczała po Kasi, która zniechęciła się do zwiedzania.My solidarnie też nie weszliśmy.
|
Na ulicach Rzymu można spotkać zarówno motory jak i turystyczne dorożki |
|
Szoping |
Czaszki czaszkami,niech sobie kości spoczywają w spokoju. Czekają nas w końcu bardziej przyziemne rozrywki. Udajemy się do Hard Rock Cafe, by tradycji stało się zadość.
Obkupieni w koszulki pomału kierujemy się w stronę centrum. Kwirynał na nasze szczęście ( nieszczęście?) obfituje w mnóstwo sklepów. Oczywiście wprawne oko musiało dojrzeć wyprzedaże. Przepadłyśmy :))) Biedny Łukasz, obwieszony aparatami czekał przed przymierzalniami...ma szczęście że tym razem dwie baby wykazały wyjątkowe zdecydowanie. Tę bierzemy i tę. Gdyby tylko nie limit bagażu....
Apropo szopingu- chyba najlepszą lokalizację ma Benetton- vis a vis Fontanny Di Trevi. Którą dziś po raz pierwszy z zachwytem obejrzeliśmy.
|
Na zakończenie dnia-Santa Maria Maggiore w oddali-kto by pomyślał że widzieliśmy ją po raz pierwszy dziś rano,a było już tak dawno |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz